Kochana Marysiu!

   ... Byłam właśnie na Twojej stronie www. Ale się szybko uwinęłaś! Jeżeli się jeszcze spotkasz z Wojem Majewskim, to go serdecznie ucałuj ode mnie i Krzysia. Był pierwszym uczestnikiem Zjazdu, którego poznałam (no, oczywiście nie licząc naszej Teresy).
   Jestem pełna bardzo ciepłych i rzewnych wspomnień z naszego Zjazdu. Było wspaniale! A tak się bałyśmy, pamiętasz? Wiesz czemu się udało? Bo wszyscy byli pełni dobrej woli, żeby było miło. No i jednak była dość duża "wspólna odpowiedzialność". Żałuję tylko tego, że po tej mojej chorobie jestem taką śniętą rybą i nie mogłam maksymalnie się włączyć zarówno w organizację, jak i potem w uczestnictwo... No, ale mam nadzieję, że sobie przy okazji II Zjazdu powetuję.
 

   A propos tego co Witek pisał, że przydałaby się jakaś porządna Siedziba Rodziny Krygowskich, to Magda Sulimowska już nawet wypatrzyła jedną w Odrzykoniu. Miałyśmy się wybrać obejrzeć, ale rozszalała się burza z ulewą, no i nie poszłyśmy. Wcześniej uważaliśmy, że jedyne, czego zabrakło na Zjeździe, to ogniska. Ale tak sobie potem pomyślałam, że jedynym dniem dobrym na to był ostatni dzień zjazdu. Nastąpił wtedy istny wybuch wzajemnej chęci poznania i utrwalenia nowych znajomości. Nastroje w sam raz na ogniskowe pogaduszki. W związku z tym na drugim Zjeździe ognisko będzie jak znalazł. Bo już nie będzie tego początkowego onieśmielenia.
   Ach, Marysiu! Mogłabym Ci tak jeszcze pisać i pisać, taka jestem ciągle pełna wrażeń! Zresztą tu w Warszawie ciągle wspominamy z Krzysiem i Rodzicami. Musimy, Marysiu, jeszcze poważnie porozmawiać nt. Pamiętników. Krzyś ma w tym temacie wizję. Ale to w następnym liście.

                                                                                            Ucałowania dla Wszystkich, Kinga