Drogie Panie Krygowskie, Drodzy Panowie Krygowscy
Kochane Siostry i Kochani Bracia z krwi Krygowskich.

    Życzymy Wam entuzjazmu, świątecznego nastroju, wspaniałych wrażeń w czasie pobytu i radości ze spotkania.
    Pozwólcie mi usprawiedliwić moją nieobecność na I Zjeździe Krygowskich. W ówczesnym czasie musiałem być, oprócz Waszego zjazdu, w trzech innych miejscach:

  1. Na ślubie z rodziny żony w Dubovici,
  2. Na prymicyjnej Mszy Św. Krygowszczaka, wyświęconego księdza, Józefa Maxima w Orsevici,
  3. Czekałem na odwiedziny bratanka i siostrzenicy z córką z Ameryki.
Muszę powiedzieć, że byłem przed trudnym wyborem, ale wybrałem to ostatnie. Jednakże, chciałem być we wszystkich czterech miejscach.
    Chcę wyjaśnić moje wstąpienie do społeczności Krygowskich. Było to na trasie Wiedeń – Benatki i Rzym, kiedy w godzinach wieczornych (10:00) 19.12.1984 wsiadłem z żoną do pociągu pośpiesznego. Po ulokowaniu się w przedziale, w którym było nad podziw ciasno, następnie nie wiem czym to było, jawą czy snem czy czymś pośrednim. Przebiegły mi przez głowę uparte, jakby zmącone myśli – obrazy, które tak jak w filmie defilowały, przeganiały się, włóczyły tam i z powrotem jak mrocznidła po obrzeżach wyobraźni, jasne i dziwne kształty, ciężkie i najlżejsze myśli.
    Szliśmy z synem Piotrem, który przerwał w Koszycach naukę w szkole wyższej, opuścił swoją rodzinę. Z tego powodu było mi przykro, tląca się żywa iskierka, że idę za wołającym głosem jak Abraham. Cóż, ogarnęła mnie melancholia i smutek. O rok starsza córka była też w tamtejszej szkole wyższej i poznała się z ateistą, swoim kolegą, kandydatem na państwową funkcję, komunistycznego potentata. Mówiliśmy jej, odradzali, a jemu poleciłem przeczytać Księgę Ksiąg – Pismo Święte. Ale ona się z nim rozeszła i znowu zeszła, Piotr też ujawnił swą niechęć do tego.
    Traktowałem to jako rodzinną próbę, tragedię. Rodzina osłabła, pękła i może się rozpadnie. Piotr uciekał mi z całości rodziny. Przy jego odejściu i pójściu do szerokiego świata rozpadającej się struktury rodzinnej, chorej rodziny, upadającej rodziny. Taki trend był wśród rodzin u nas, ale sami w swoim wnętrzu widzieli ateistyczne wychowanie przez komunistyczny reżim, z którym wierzący ludzie nie chcieli mieć nic wspólnego.
    Nieustannie nosiłem w swojej świadomości myśl o współodpowiedzialności za rodzinę. Lękałem się obcego, zachodniego stylu życia. Komunistyczno – ateistyczny reżim jawił mi się jako największe zło, który nas gnębił, lecz zginął.
    Pod wpływem starorzymskiego przysłowia “ UBI HEBE – IBI PATRIA” odsunąłem obywatelstwo na dalsze miejsce w strukturze społeczeństwa.
    Powziąłem postanowienie – podnieść i ustabilizować MŁODĄ RODZINĘ. Pomagać finansowo, wzmocnić duchowo i ułatwić życie. Za wszelką cenę zjednoczyć kochających rodziców i dzieci we wspólnotę społeczną. Dać jej pewniejsze, niezależne zabezpieczenie według duchowych i boskich praw. Dojrzało moje rozstrzygnięcie tamtej nocy – przedstawić synowi, który wchodzi do “wolnego” świata Drzewo Genealogiczne Krygowskich. Kiedy przypomni sobie swą Ojczyznę Słowację – a my już nie będziemy żyć – będzie miał kłębek nici rozwinięty, który go przywiedzie do swoich korzeni.
    Od tego czasu tym systematyczniej zajmowałem się tą sprawą. To były moje kroki do Krygowskich. Takie, aby mogły służyć młodym jeszcze przed okrzepnięciem rodziny. Jak małe drzewko zasadzone - ale z głębokimi korzeniami – to ani wichura, ani burza czy powódź tak łatwo nie wyrwie z ziemi.
    Według wzoru naszego Pana Jezusa, który nieustannie prosi Niebiańskiego Ojca za cały świat, modlę się i ja, za grzesznych, żywych i już nieobecnych przedstawicieli z drzewa Krygowskich, z wszystkich jego gałęzi, a mam się o co modlić za największego grzesznika, jakim sam jestem. Chwalić i wielbić w Duchu Świętym Niebieskiego Ojca – do tej służby powołuję Was wszystkich.

    Kończę słowami Św. Augustyna: “Niespokojne jest moje serce, póki nie spocznie w Tobie, o Boże mój”.
 

Jakub Krigowski

/przetłumaczyła Stanisława Krygowska,
żona Wiesława z Tych/