Wizyta w Wapiennem

Wapienne

Prezes tym razem wziął porządną mapę.

– No! Już nie będziesz ze mnie kpił mówiąc o jakichś bibułkach – zwrócił się do Vice.

Vice poprosił o mapę. Obejmowała ona Beskid Niski i zawierała wszystkie drogi, dróżki, ścieżki i szlaki turystyczne. Mapa była bardzo dokładna i z nią nie można było pobłądzić. Prezes pieczołowicie ją złożył i popatrzył na wszystkich z wyższością. Bardzo dobra mapa!

Zarząd dziś jedzie oglądnąć i zaakceptować miejsce III Zjazdu Rodu Krygowskich. Małym busikiem jedzie Prezes, Vice, Skarbniczka i przyszły dyrektor Zjazdu. W Brzozowie wsiądzie Sekretarz i będzie komplet. Wszyscy czują wagę decyzji, jaką niedługo muszą podjąć, więc są poważni, skupieni i małomówni. Jest wiele propozycji lokalizacji Zjazdu i wszystkie są dobre. Obowiązkiem Zarządu jest wybrać miejsce najlepsze.

Wszyscy myślą w skupieniu.

Bus jedzie, jak na razie, główną drogą nr 9 prowadzącą z Radomia do Barwinka. W Dukli, a nawet przed nią, skręci w prawo i jak po sznurku dojedzie do celu drogą przez Nowy Żmigród.

– Za parę kilometrów po prawej stronie ukaże się piękna Góra Cergowa – odezwał się Prezes studiując mapę.
– Nieeee! – Zaprotestował Dyrektor. – Cergowa została dawno po lewej stronie i nie było jej widać.
– Ale ja twierdzę, że za chwilę będzie ją widać po prawej stronie.
– Bo trzymasz mapę do góry nogami, odwróć ją 1800 i zobaczysz, że ją już zostawiliśmy.
– A! Faktycznie! – Zgodził się prezes. – Pomyliło mi się. Już widzę! Teraz tylko Miejsce Piastowe i w lewo.
– Nie! Jesteśmy już przed Nowym Żmigrodem!– Dyrektor znów przekręcił mapę o 900 orientując ją zgodnie z kierunkiem jazdy.

Prezes zdegustowany złożył mapę niechlujnie i wrzucił za fotel.

– Dobrze, że dziś wziąłeś tę mapę – odezwał się Vice – na pewno nie pobłądzimy i wybierzemy najkorzystniejszą drogę.
– Ktoś musiał o tym pomyśleć – odburknął niegrzecznie Prezes.

Sekretarz siedzący obok kierowcy okazał się być wspaniałym znawcą tych terenów. Miał w głowie wojskową mapę topograficzną zapewne, gdyż nie tylko trafiał w określone drogi i gościńce, ale opowiadał szczegółowo o mijanych lasach, zagajnikach, a nawet o samotnych drzewach i pojedynczych grzybach. Znał wszystkie kościółki, cmentarzyki, nowe i rozpadające się domy, wiedział, które są zamieszkałe i które jako puste można kupić.

– Popatrz no, popatrz! – Dziwiła się kręcąc głową po każdym jego zdaniu Skarbniczka.

Drogi ubywało szybko. Sekretarza interesowało wszystko, Prezesa stare domy do kupienia, Skarbniczkę sanktuaria, a Vice, jak zwykle, nic. Podparty na łokciu drzemał, a cała jego uwaga skierowana była na to, aby ręka się nie ześlizgnęła i nie wybił sobie ostatnich zębów o kant samochodu. Od czasu do czasu patrzył kątem oka na otoczenie i miał lekkie wrażenie, że przed chwilką już tu byli. Sekretarz jednak stwierdził autorytatywnie, że nie błądzą, że to tylko złudzenie, bo otoczenie jest tak bardzo do siebie podobne. Nie chcąc mu robić przykrości, Vice udał, że mu wierzy.

Wapienne! Piękny ośrodek z uroczo położonymi, wygodnymi domkami kempingowymi, ładnym hotelikiem, jadalnią, basenem i stołówką.

– Drodzy państwo! – Odezwał się Dyrektor. – Musimy wszystko oglądnąć systematycznie i po kolei, ja proponuję zwiedzanie rozpocząć od toalet.

Ruszyli wszyscy do zwiedzania jak na Samosierrę depcząc się nawzajem i tłocząc w drzwiach. Za chwilę, już w o wiele lepszych humorach, cała grupa wolno przeszła do zwiedzania kawiarni. Stwierdzono jednogłośnie, że jest ładna. Niedługo później stwierdzono, że domki są ładne, że hotelik jest ładny, że stołówka jest ładna, że basen jest ładny i że recepcjonistka jest ładna.

– Ja do Wysowej oglądać czegokolwiek już nie jadę, – odezwał się Vice – tu mi się podoba, a nie chcę mieć zamieszania w głowie, gdy tam zobaczę co innego.
– Tak jest! – Krzyknął Prezes – Tu jest dobrze, wygodnie i do Pagorzyny blisko.
– Tu robimy Zjazd?
– Tu! – Krzyknęli wszyscy jak na komendę.
– No to załatwiliśmy wszystkie przewidziane na dzisiejszy dzień sprawy.
– Odwiedźmy jeszcze kościół w Lipinach, gdzie będzie msza zjazdowa, Pagorzynę – stolicę Rodu Krygowskich, knajpę w Krośnie z najsmaczniej podawanym sumem w cieście piwnym i do Rzeszowa!
– I po drodze wszystkich księży proboszczów, oni są tacy mili! – Zaproponowała Skarbniczka.

W Lipinkach grupa doszła do wniosku, że nie będzie przeszkadzać proboszczowi w sjeście. Skarbniczka zgodziła się z tym całkowicie, po czym poszła go obudzić. Proboszcza nie było i mógł ją przyjąć tylko wikary, ale ona ze zwykłymi wikarymi nie rozmawia.

No to do Pagorzyny!

Proboszcz w Pagorzynie był bardzo miłym, bezpośrednim, młodym człowiekiem, z którym nawiązała się w jednej minucie nić sympatii.

– Msza zjazdowa nie będzie w Lipinach, będzie w Pagorzynie! – Stwierdził dobitnie Prezes.

Znów aklamacja! Jak za Gierka! Ani jednego głosu sprzeciwu.

Vice stwierdził w duchu, że nigdy wcześniej nie jadł tak smacznych kanapek, jak w szkole w Pagorzynie. Brał następną i następną wykorzystując każdą nieuwagę grupy i gospodyni.

Trochę poprawił mu się humor zepsuty wcześniej przez Dyrektora. Oddany mu na zrobienie kilku zdjęć jeszcze w Wapiennem aparat fotograficzny był wykorzystywany jak koń bieszczadzki. Każdy trzask aparatu powodował coraz większe i większe ściskanie gardła Vice. Przecież każde zadziałanie migawki będzie go kosztować, co najmniej, 47 groszy, a aparat trzaskał i trzaskał.

– Oooo! Przewija się – powiedział zdziwiony Dyrektor, jakby nie wiedział, że każdy film ma koniec.
– Proszę się nie martwić – wycedził znacząco przez zaciśnięte zęby Vice – mam tu gdzieś jeszcze jeden film.

Dyrektor jednak nie zrozumiał intencji albo udawał, że nie rozumie. Trzaskał zdjęcia jak najęty wpędzając Vice w coraz większe przygnębienie.

Humor Vice poprawił się dopiero w knajpie w Krośnie, gdzie zobaczył nad barem całą baterię różnego rodzaju wódek.

– To jest to! – Pomyślał – Jako zagrychę weźmiemy suma, a pod suma można dużo wypić.

Niestety! Grupa potraktowała suma w cieście piwnym jako obiad, a nie zakąskę, co Vice uznał prawie za zboczenie. Z alkoholu chcieli jedynie jakiegoś sikacza, a z takim trunkiem żaden sum nie będzie smakował. Dużo stracili! Jedynie Sekretarz wiedział, w czym rzecz i nawet się nie krzywił przy odchylaniu głowy w tył. Skarbniczka też próbowała skosztować przyzwoitego trunku, lecz wstrząsnęło nią potwornie i nawet do końca nie dopiła. Zostawiła resztę na zmarnowanie, a przecież mogła kogoś poprosić, aby dokończył. Za rzadko przebywa w eleganckich lokalach, niestety!

Do Rzeszowa Zarząd wrócił wesoły i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Nasz III Zjazd jest zaklepany w dniach 23, 24 i 25 lipca 2004 r.! Teraz tylko do roboty!

 

Informacje o Maria Krygowska-Doniec

Prezes Zarządu Stowarzyszenia Rodu Krygowskich

Możliwość komentowania jest wyłączona.